Po ośmiu miesiącach przerwy Aleksandra Salisz wraca na boisko!

22 sty 2025 |

Chciałabym pomóc dziewczynom

Wkrótce będzie pierwszy mój mecz po kontuzji. Taki, żeby poczuć boisko. Nie mogę się już doczekać powrotu do zespołu, do gry w Superlidze, w meczach o stawkę – uśmiecha się środkowa rozgrywająca Ruchu, Aleksandra Salisz.

Jak doszło do kontuzji i kiedy stało się to dramatyczne wydarzenie dla pani?

- Kontuzji doznałam jeszcze, gdy graliśmy w Lidze Centralnej, w wyjazdowym meczu z Kielcami. Na trzy sekundy przed końcem spotkania bez żadnego kontaktu po prostu źle upadłam na parkiet i skręciłam kolano. Konkretnie zerwałam więzadło krzyżowe i uszkodziłam łąkotkę. Po dwóch miesiącach przeszłam operację i tak minęło osiem miesięcy od tej operacji oraz przerwy w graniu w piłkę ręczną.

 

Mimo poważnego urazu bardzo długo trwała rehabilitacja?

- Więzadła, łąkotka i na początku były jeszcze inne problemy, bo strasznie mnie bolała ta noga. Miała m problemy ze zgięciem, no ale te wszystkie kłopoty zdrowotne na szczęście już są poza mną. Dostałam zgodę od swojego rehabilitanta na powrót do treningów w kontakcie z dziewczynami. Teraz muszę się z nimi na nowo zgrać, a mecz z Lublinem będzie właśnie po to, by poczuć boisko.

 

Na treningach nie ma już sygnałów płynących z głowy – „uważaj na nogę, która była kontuzjowana”?

- Mentalnie jestem gotowa na powrót na boisko. Nie mam strachu, że coś mi się może stać. Myślę pozytywnie, że nic złego mnie nie spotka, że kontuzja się nie odnowi. Przeszłam dobrze okres rehabilitacji, więc jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze.

 

To bardzo dobra wiadomość dla drużyny. Będzie pani wzmocnieniem „Niebieskich”?

- Bardzo chciałabym pomóc dziewczynom. Po meczu z Koszalinem przyda się świeża krew. Ja się bardzo cieszę na ten powrót. Mam nadzieję, że przydam się drużynie.

 

Jednobramkowa porażka w Koszalinie została już przetrawiona?

- Szkoda tego meczu. To był mecz, który powinniśmy wygrać. Nie udało się, ale jeszcze sporo grania przed nami. Powinnyśmy już zapomnieć o tym spotkaniu. Owszem, wyciągnąć wnioski z porażki i skupić się na meczach z Elblągiem i Sośnicą, gdzie te punkty są możliwe do zdobycia. Trzeba walczyć.

 

W środę jedziecie do mistrzyń Polski, Zagłębia Lubin, na teren trudny do zdobycia dla najsilniejszych siódemek w kraju. Jak podejść do takiego meczu?

- Nie ma co ukrywać, że będzie bardzo ciężko tam coś ugrać. Z drugiej strony w takich meczach nie ma takiej presji, bo to Zagłębie musi z nami wygrać, a my możemy. Oczywiście fajnie by było, gdyby dziewczyny zapunktowały, ale ważne, byśmy zaprezentowały się z dobrej strony. A punktować trzeba ze Startem i Sośnicą, choć one też będą na wyjeździe, więc też o punkty będzie niełatwo.